piątek, 10 lipca 2015

Życie jest trudne VII

Jutro wyjeżdżam na kolonie i nie będzie mnie przez dwa tygodnie, dlatego następną część opublikuję 27 lub 28.07. 29 lipca jadę nad morze i kolejny rozdział będzie po 9 sierpnia. Pozdrawiam i zapraszam do czytania :)


- Powiesz mi gdzie idziemy? -była ciekawa dokąd zabierze ją Dobrzański. 
- Tak. Popatrz to tam. - wskazał na katedrę mediolańską.- Wjedziemy widną na górę. Są tam piękne widoki. 

                 

Gdy wjechali na górę, Ula chwyciła Marka za rękę, a on spojrzał na nią zdziwiony.
- Mam lęk wysokości. - wytłumaczyła niewinnie. Ta jej niewinność pociąga mnie jeszcze bardziej. - pomyślał. Spacerowali po tarasie widokowym. Uli bardzo podobał się Mediolan. Właściwie to sama nie wiedziała czy bardziej podoba jej się samo miasto czy to, że jest z nią Marek. 
- Dziękuje, że mnie tu zabrałeś. To cudowne miejsce. - dała mu całusa w policzek. Całą noc poświęciła na rozmyślaniu o ich relacjach. Po tym pocałunku po kolacji bała się zaryzykować i zbliżyć do niego. Bała się, że ją skrzywdzi tak jak Piotr. Od pracowników firmy słyszała o życiu Marka, że chodzi do klubu i jest największym casanovą stolicy. Nie chciała być jego kolejną panienką na jedną noc. Ale coś jej podpowiadało, żeby się odważyć i spróbować.
- Nie ma za co. To co masz ochotę na podbój mediolańskich sklepów? 
- Pewnie, że mam, ale nie chcę Cię męczyć zakupami. Dobrze wiem, że mało, który mężczyzna lubi chodzić po sklepach. 
- Tak myślałem. Więc chodźmy, z tobą nawet zakupy mogą być świetnie spędzonym czasem. 
- Naprawdę chcesz ze mną iść? - zapytała zaskoczona.
- Naprawdę. Może Ci w czymś doradzę? Nie zapominaj, że jestem prezesem domu mody. 


Na zakupach bawił się świetnie. Doradzanie Uli bardzo mu się podobało. Postanowił zrobić jej prezent i zapłacić za jej zakupy. Co prawda Ula się nie zgodziła, nie była z tych kobiet, które wyłudzają od Dobrzańskiego kosztowne prezenty, ale Marek był szybszy i podał sprzedawczyni swoją kartę. 

- To co kawa? Trochę mnie wymęczyłaś. - uśmiechnął się łobuzersko. 
- Ojej, Biedaczek. - powiedziała ironicznie.
- Ulka, spędziłaś w tej galerii trzy godziny.
- To się ciesz, że nie więcej. Chodźmy już na tę kawę, bo mamy mało czasu i nie zdążę się przygotować na bankiet.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu deseru wrócili do hotelu. Zanim rozeszli się do swoich pokoi, Marek szepnął Uli na ucho:
- Jeśli mogę Ci jeszcze doradzić, to ubierz tę czerwoną sukienkę z czarną koronką. Wyglądasz w niej bardzo... ładnie. 
- Tak? - doskonale wiedziała jaki przymiotnik chciał użyć. 
- Tak. Przyjdę po ciebie za godzinę. 
Ula posłuchała Dobrzańskiego i założyła czerwoną sukienkę, a do tego wysokie, czarne, szpilki. Swoje miedziane, lekko falowane włosy rozpuściła co dawało olśniewający efekt. Marek, gdy wszedł do jej pokoju był pod wielkim wrażeniem.
- Wiedzę, że mnie posłuchałaś. Ślicznie wyglądasz. - szeroko się uśmiechnął.
- Dziękuję. Idziemy?
- Yyyy, co? - cały czas przyglądał się jej. - A tak, tak. Chodźmy. - odpowiedział, gdy odzyskał świadomość. 

Na bankiecie Ula była rozchwytywana przez mężczyzn, co nie spodobało się Markowi. Co chwilę, podchodzili do niej, prosząc o taniec. Wreszcie dostrzegł ją samą przy barze sączącą drinka. 
- Widzę, że świetnie się bawisz. - zagadnął.
- Nie narzekam. Jest bardzo miła atmosfera. 
- Tańczyłaś już chyba ze wszystkimi mężczyznami na sali, ale zapomniałaś o swoim ulubionym prezesie. Chyba będę musiał obciąć Ci pensję. - udał obrażonego.
- Przepraszam. Naprawdę chciałam do ciebie podejść, ale nie mogłam znaleźć wolnej chwili. Chyba aż takim surowym prezesem nie będziesz co? - zrobiła słodką minę jak małe dziecko, które prosi o lizaka. 
- Jeśli za mną zatańczysz to się zastanowię. - podał jej dłoń i ruszyli w stronę parkietu. 
Przetańczyli razem całą noc, ale oni mieli wrażenie, że minęło zaledwie pół godziny. 
- Dobrze tańczysz. 
- Dziękuję.  W dzieciństwie chodziłam na lekcje tańca. Ty też niczego sobie. - zarumieniła się lekko. 
Po północy postanowili wrócić już do hotelu. Rano mieli samolot. Żegnając się przed pokojem, Ula musnęła jego usta. Procenty dały się we znaki i Marek oddając pocałunek nie myślał czy to jest odpowiedni czas. Zaczął błądzić rękami po jej ciele. Wyjął z kieszeni kartę, otworzył drzwi i chciał wejść do pokoju, gdy Ula odsunęła się od niego. Marek był zdezorientowany. Myślał, że Ula też tego chce.
- Przepraszam Marek, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie chcę się śpieszyć, a potem tego żałować. 
- Jasne rozumiem. Po prostu pozwałaś na czułe gesty i myślałem, że już jest dobrze.
- Owszem, na czułe gesty tak, ale nic więcej. 
- Oczywiście. Dobranoc. - pocałował w policzek.
- Dobranoc. 
Wyjazd do Włoch uważali za udany, nie tylko ze względu na podpisaną umowę, ale także na towarzystwo drugiej osoby. 

W świetnych nastrojach wrócili do pracy. Zapowiadał się pracowity tydzień, gdyż w piątek miało się odbyć zebranie zarządu. Po całych dniach Ula pracowała nad raportem i nie miała nawet czasu, aby wyjść coś zjeść. W środę odwiedził ją Sebastian.
- Cześć. Widzę, że nie masz czasu nic zjeść, dlatego postanowiłem Ci przynieść. Proszę. - podał jej pudełeczko z jedzeniem na wynos. 
- Dziękuję. To prawda, mam strasznie dużo roboty.
- A jak wyjazd do Mediolanu?
- Dobrze. Podpisaliśmy umowę i zaczynamy współpracę z włoską firmą.
- To super. Ula, tak sobie pomyślałem, że może pojechałabyś ze mną w ten weekend nad morze? Ma być ładna pogoda.
- Sebastian, przepraszam, ale w ten weekend moja kuzynka bierze ślub. Ale może kiedy indziej nam się uda.- uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nie no, jasne. Nic się nie stało. - był trochę niezadowolony.
- Ale może ty poszedłbyś ze mną no to wesele? Nie mam jeszcze osoby towarzyszącej. - zaproponowała.
- Bardzo chętnie.
- Jeszcze później ustalimy szczegóły.
Miała zaproponować Markowi, żeby z nią poszedł, ale widziała, że wyjeżdża wtedy do rodziny i nie chciała psuć mu planów, a gdy teraz pojawił się Sebastian, postanowiła go zapytać.
Olszański szedł zamyślony przez korytarz i nawet nie usłyszał wołania swojego kumpla.
- Cześć Sebastian! Co ty taki rozmarzony? Zakochałeś się czy co?
- Cześć! Ja? Zakochałem? No co ty. 
- Pomyślałem, że dawno nigdzie nie byliśmy, więc może wyskoczymy w sobotę na drinka do klubu? 
- Sorry Marek, ale nie mogę. Obiecuję, że w następny weekend to odbijemy. 
- A czym jesteś tak zajęty, że odmówiłeś przyjacielowi wyjścia do klubu?
- Ulka zaprosiła mnie na ślub swojej kuzynki. - uśmiechnął się szeroko. Widział, że Marek będzie zazdrosny. 
- Ula cię zaprosiła? - zapytał zaskoczony.
- No tak. A co? To jest świetna kobieta, może dzięki temu wyjazdowi się do siebie zbliżymy.
- Nie zbliżycie się, bo ona jest moja, rozumiesz? - krzyknął ściszonym głosem tak, aby nikt go nie usłyszał. 
- Z tego co słyszałem to nie jesteście parą i chyba jeszcze nie zdążyłeś jej przelecieć. 
- A skąd wiesz, że nie? - próbował zbajerować przyjaciela.
- A tak? - to pytanie zbiło go z tropu.
- A ty książkę piszesz na temat naszego życia?
- I co dobra jest w łóżku? Mam nadzieję, że się o tym przekonam w ten weekend. - był strasznie wściekły, ale mimo to starał się być spokojny i opanowany.
- Ty gnoju nie przekonasz się! Jeśli się do niej zbliżysz to obiecuję ci, że cię zniszczę! - powiedział i szybkim krokiem poszedł do swojego gabinetu.

13 komentarzy:

  1. Czyli Marek jednak chodzi do klubów :( Czyli jego intencje nie są czyste... Gdyby naprawdę coś do niej czuł to nie chciałby iść do klubu. Chociaż pisząc ten komentarz nabrałam wątpliwości. Może to tylko drink, może nie miał złych zamiarów? Chociaż... Czekam niecierpliwie do następnej notki... Pozdrawiam, UiM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc to bardziej chodziło mi o wypad do klubu na drinka. Marek w tym opowiadaniu nie ma złych zamiarów.
      Pozdrawiam serdecznie, Angela :)

      Usuń
    2. Kamień z nerki... :D

      Usuń
  2. No, zaczyna się dziać :/ Czekam na następną notkę z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zaczyna... ;)
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. MalgorzataSz111 lipca 2015 09:58

    Po tej części odnoszę wrażenie, że Ula gra na dwa fronty. Najpierw bardzo romantyczny Mediolan z Markiem, a teraz zaprasza Olszańskiego na ślub? Coś mi się wydaje, że Ula jednak nie jest taka uczciwa, jakby mogło się wydawać. Ma przecież świadomość, że oni się przyjaźnią, a jej działania powodują, że stają się wobec siebie wrogami. Czyżby o to jej chodziło? Ta konfiguracja nie bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że ona wreszcie przyjdzie po rozum do głowy i dojdzie do wniosku, że w jakiś sposób krzywdzi i Marka i Olszańskiego mimo, że to oni mają nadal wobec niej niecne plany. A może ona je przejrzała?
    Rozdział dość dynamiczny. Sporo się dzieje i tylko mała uwaga, że zaimki zwrotne typu: ci, tobie, ty, cię, piszemy w tekście z małej litery chyba, że występują na początku zdania. Z dużej jedynie w listach.
    Życzę Ci miłego spędzenia wypoczynku i dobrej zabawy.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula nie ma świadomości, że gra na dwa fronty. Na razie nie szuka mężczyzny na dłużej. Marek jej się podoba, ale nie chce z nim stworzyć poważnego związku, przynajmniej na chwilę obecną. Sebastiana traktuje jako swojego przyjaciela i zaprosiła go na ślub po przyjacielsku, bo nie chciała psuć planów Dobrzańskiemu. Nie sądziła, że Marek będzie o to taki zazdrosny.
      Dziękuję, ze uwagę. Staram się o tym pamiętać, tylko czasami mi to gdzieś umknie.
      Pozdrawiam, Angela. :)

      Usuń
  4. Zdjęciem katedry zaciekawiłaś mnie Mediolanem. Jest bardzo podobny do Paryża :) Rozmarzyłam się. Fajnie wszystko się rozwija. Mareczek zazdrosny o Ulkę, która idzie na ślub z Sebastianem. Rozmowa przyjaciół brzmiała trochę jak groźba. Oby tylko Seba nie chciał wykorzystać Ulkę.
    Pomysł na wyjazd do Mediolanu- genialny.
    Pozdrawiam Andziok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Cię zaciekawiłam. Mediolan to jedno z moich ulubionych miast. Marek bardzo stara się o Ulę i jest o nią zazdrosny. Podczas rozmowy Dobrzański był zdeterminowany, w kocu jego najlepszy przyjaciel stara się o tą samą kobietę.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  5. trochę przestało mi się podobać, ale nie opowiadanie tylko konflikt Marek-Sebastian może dlatego że nie lubię gdy oni rywalizują między sobą, wydaje się to trochę nienaturalne i przypomina "zły zakład" a tam nie było sielanki imam nadzieję że nie szykujesz im takiej tragedii, a co do Ulki to kokietuje i to bardzo i chyba sama nie wie czego chce, po pobycie w Mediolanie mogła się domyśleć że wpadła w oko Markowi , a teraz z premedytacją wciąga Sebastiana, chyba sama nie wie czego chce., prowokuje sytuację która chyba nie skończy się dobrze.pozdrawiam b.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od jakiegoś czasu czekałam na opowiadanie, w którym Marek i Sebastian rywalizowaliby o tą samą kobietę, a teraz postanowiła je sama napisać. Już pisałam wcześniej, że nie będzie ono przypominać zakładu i nie szykuje tutaj żadnej tragedii. Ula jest niezdecydowaną kobietą, która nie wie czego chce i rani mężczyzn, chociaż nie zdaje sobie z tego sprawy.
      Pozdrawiam, Angela :)

      Usuń
  6. Bardzo dobrze, że Ula nie jest jaka jest. Nie chce być niczyją własnością. Raz jeden raz drugi. Trochę niepewności im nie zaszkodzi. Teraz oni tańczą, jak ona im zagra, a nie odwrotnie. Duży plus!
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię, gdy kobieta tańczy tak jak zagra jej mężczyzna.
      Dziękuję za komentarz i cieszę się, że mam nową czytelniczkę. :)
      Pozdrawiam serdecznie, Angela.

      Usuń