poniedziałek, 27 lipca 2015

Informacja

Wiem, że miał być dzisiaj kolejny rozdział, ale wróciłam w piątek, a jutro znowu wyjeżdżam i nie dam rady go dodać. Najprawdopodobniej VIII część będzie 16 sierpnia. Po powrocie przewiduję też miniaturkę. 
Przepraszam i życzę wszystkim udanych dalszych wakacji! :)

piątek, 10 lipca 2015

Życie jest trudne VII

Jutro wyjeżdżam na kolonie i nie będzie mnie przez dwa tygodnie, dlatego następną część opublikuję 27 lub 28.07. 29 lipca jadę nad morze i kolejny rozdział będzie po 9 sierpnia. Pozdrawiam i zapraszam do czytania :)


- Powiesz mi gdzie idziemy? -była ciekawa dokąd zabierze ją Dobrzański. 
- Tak. Popatrz to tam. - wskazał na katedrę mediolańską.- Wjedziemy widną na górę. Są tam piękne widoki. 

                 

Gdy wjechali na górę, Ula chwyciła Marka za rękę, a on spojrzał na nią zdziwiony.
- Mam lęk wysokości. - wytłumaczyła niewinnie. Ta jej niewinność pociąga mnie jeszcze bardziej. - pomyślał. Spacerowali po tarasie widokowym. Uli bardzo podobał się Mediolan. Właściwie to sama nie wiedziała czy bardziej podoba jej się samo miasto czy to, że jest z nią Marek. 
- Dziękuje, że mnie tu zabrałeś. To cudowne miejsce. - dała mu całusa w policzek. Całą noc poświęciła na rozmyślaniu o ich relacjach. Po tym pocałunku po kolacji bała się zaryzykować i zbliżyć do niego. Bała się, że ją skrzywdzi tak jak Piotr. Od pracowników firmy słyszała o życiu Marka, że chodzi do klubu i jest największym casanovą stolicy. Nie chciała być jego kolejną panienką na jedną noc. Ale coś jej podpowiadało, żeby się odważyć i spróbować.
- Nie ma za co. To co masz ochotę na podbój mediolańskich sklepów? 
- Pewnie, że mam, ale nie chcę Cię męczyć zakupami. Dobrze wiem, że mało, który mężczyzna lubi chodzić po sklepach. 
- Tak myślałem. Więc chodźmy, z tobą nawet zakupy mogą być świetnie spędzonym czasem. 
- Naprawdę chcesz ze mną iść? - zapytała zaskoczona.
- Naprawdę. Może Ci w czymś doradzę? Nie zapominaj, że jestem prezesem domu mody. 


Na zakupach bawił się świetnie. Doradzanie Uli bardzo mu się podobało. Postanowił zrobić jej prezent i zapłacić za jej zakupy. Co prawda Ula się nie zgodziła, nie była z tych kobiet, które wyłudzają od Dobrzańskiego kosztowne prezenty, ale Marek był szybszy i podał sprzedawczyni swoją kartę. 

- To co kawa? Trochę mnie wymęczyłaś. - uśmiechnął się łobuzersko. 
- Ojej, Biedaczek. - powiedziała ironicznie.
- Ulka, spędziłaś w tej galerii trzy godziny.
- To się ciesz, że nie więcej. Chodźmy już na tę kawę, bo mamy mało czasu i nie zdążę się przygotować na bankiet.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu deseru wrócili do hotelu. Zanim rozeszli się do swoich pokoi, Marek szepnął Uli na ucho:
- Jeśli mogę Ci jeszcze doradzić, to ubierz tę czerwoną sukienkę z czarną koronką. Wyglądasz w niej bardzo... ładnie. 
- Tak? - doskonale wiedziała jaki przymiotnik chciał użyć. 
- Tak. Przyjdę po ciebie za godzinę. 
Ula posłuchała Dobrzańskiego i założyła czerwoną sukienkę, a do tego wysokie, czarne, szpilki. Swoje miedziane, lekko falowane włosy rozpuściła co dawało olśniewający efekt. Marek, gdy wszedł do jej pokoju był pod wielkim wrażeniem.
- Wiedzę, że mnie posłuchałaś. Ślicznie wyglądasz. - szeroko się uśmiechnął.
- Dziękuję. Idziemy?
- Yyyy, co? - cały czas przyglądał się jej. - A tak, tak. Chodźmy. - odpowiedział, gdy odzyskał świadomość. 

Na bankiecie Ula była rozchwytywana przez mężczyzn, co nie spodobało się Markowi. Co chwilę, podchodzili do niej, prosząc o taniec. Wreszcie dostrzegł ją samą przy barze sączącą drinka. 
- Widzę, że świetnie się bawisz. - zagadnął.
- Nie narzekam. Jest bardzo miła atmosfera. 
- Tańczyłaś już chyba ze wszystkimi mężczyznami na sali, ale zapomniałaś o swoim ulubionym prezesie. Chyba będę musiał obciąć Ci pensję. - udał obrażonego.
- Przepraszam. Naprawdę chciałam do ciebie podejść, ale nie mogłam znaleźć wolnej chwili. Chyba aż takim surowym prezesem nie będziesz co? - zrobiła słodką minę jak małe dziecko, które prosi o lizaka. 
- Jeśli za mną zatańczysz to się zastanowię. - podał jej dłoń i ruszyli w stronę parkietu. 
Przetańczyli razem całą noc, ale oni mieli wrażenie, że minęło zaledwie pół godziny. 
- Dobrze tańczysz. 
- Dziękuję.  W dzieciństwie chodziłam na lekcje tańca. Ty też niczego sobie. - zarumieniła się lekko. 
Po północy postanowili wrócić już do hotelu. Rano mieli samolot. Żegnając się przed pokojem, Ula musnęła jego usta. Procenty dały się we znaki i Marek oddając pocałunek nie myślał czy to jest odpowiedni czas. Zaczął błądzić rękami po jej ciele. Wyjął z kieszeni kartę, otworzył drzwi i chciał wejść do pokoju, gdy Ula odsunęła się od niego. Marek był zdezorientowany. Myślał, że Ula też tego chce.
- Przepraszam Marek, ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie chcę się śpieszyć, a potem tego żałować. 
- Jasne rozumiem. Po prostu pozwałaś na czułe gesty i myślałem, że już jest dobrze.
- Owszem, na czułe gesty tak, ale nic więcej. 
- Oczywiście. Dobranoc. - pocałował w policzek.
- Dobranoc. 
Wyjazd do Włoch uważali za udany, nie tylko ze względu na podpisaną umowę, ale także na towarzystwo drugiej osoby. 

W świetnych nastrojach wrócili do pracy. Zapowiadał się pracowity tydzień, gdyż w piątek miało się odbyć zebranie zarządu. Po całych dniach Ula pracowała nad raportem i nie miała nawet czasu, aby wyjść coś zjeść. W środę odwiedził ją Sebastian.
- Cześć. Widzę, że nie masz czasu nic zjeść, dlatego postanowiłem Ci przynieść. Proszę. - podał jej pudełeczko z jedzeniem na wynos. 
- Dziękuję. To prawda, mam strasznie dużo roboty.
- A jak wyjazd do Mediolanu?
- Dobrze. Podpisaliśmy umowę i zaczynamy współpracę z włoską firmą.
- To super. Ula, tak sobie pomyślałem, że może pojechałabyś ze mną w ten weekend nad morze? Ma być ładna pogoda.
- Sebastian, przepraszam, ale w ten weekend moja kuzynka bierze ślub. Ale może kiedy indziej nam się uda.- uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nie no, jasne. Nic się nie stało. - był trochę niezadowolony.
- Ale może ty poszedłbyś ze mną no to wesele? Nie mam jeszcze osoby towarzyszącej. - zaproponowała.
- Bardzo chętnie.
- Jeszcze później ustalimy szczegóły.
Miała zaproponować Markowi, żeby z nią poszedł, ale widziała, że wyjeżdża wtedy do rodziny i nie chciała psuć mu planów, a gdy teraz pojawił się Sebastian, postanowiła go zapytać.
Olszański szedł zamyślony przez korytarz i nawet nie usłyszał wołania swojego kumpla.
- Cześć Sebastian! Co ty taki rozmarzony? Zakochałeś się czy co?
- Cześć! Ja? Zakochałem? No co ty. 
- Pomyślałem, że dawno nigdzie nie byliśmy, więc może wyskoczymy w sobotę na drinka do klubu? 
- Sorry Marek, ale nie mogę. Obiecuję, że w następny weekend to odbijemy. 
- A czym jesteś tak zajęty, że odmówiłeś przyjacielowi wyjścia do klubu?
- Ulka zaprosiła mnie na ślub swojej kuzynki. - uśmiechnął się szeroko. Widział, że Marek będzie zazdrosny. 
- Ula cię zaprosiła? - zapytał zaskoczony.
- No tak. A co? To jest świetna kobieta, może dzięki temu wyjazdowi się do siebie zbliżymy.
- Nie zbliżycie się, bo ona jest moja, rozumiesz? - krzyknął ściszonym głosem tak, aby nikt go nie usłyszał. 
- Z tego co słyszałem to nie jesteście parą i chyba jeszcze nie zdążyłeś jej przelecieć. 
- A skąd wiesz, że nie? - próbował zbajerować przyjaciela.
- A tak? - to pytanie zbiło go z tropu.
- A ty książkę piszesz na temat naszego życia?
- I co dobra jest w łóżku? Mam nadzieję, że się o tym przekonam w ten weekend. - był strasznie wściekły, ale mimo to starał się być spokojny i opanowany.
- Ty gnoju nie przekonasz się! Jeśli się do niej zbliżysz to obiecuję ci, że cię zniszczę! - powiedział i szybkim krokiem poszedł do swojego gabinetu.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Życie jest trudne VI

- Proszę usiądź. Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję.
- Ula... Chciałbym Cię bardzo przeprosić. To nie powinno się wydarzyć...
- Nie powinno i mam nadzieję, że więcej się nie wydarzy. - przerwała mu - Przynajmniej na razie. - dodała już ciszej.
Był zaskoczony jej słowami. Mile zaskoczony. Może jeszcze coś z tego będzie.
- Trochę mnie poniosło i wiem, że to jeszcze za wcześnie. Przepraszam i mam nadzieję, że dalej będziemy się spotykać po za pracą. Nie chcę zepsuć relacji między nami.
- Oczywiście. Ja też nie chcę tego psuć.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. - uśmiechnął się szelmowsko i podszedł do biurka, wziął teczkę i podał jej - w czwartek lecimy na negocjacje do Mediolanu. Proszę, zapoznaj się z tymi dokumentami. Samolot mamy o 06:15, spotkamy się na lotnisku. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, wracamy w niedzielę. Gdybyś miała jeszcze jakieś pytania to wiesz gdzie mnie szukać. 
Nie była zachwycona tym wyjazdem z Dobrzańskim. Nie protestowała, bo wiedziała że to i tak nic by nie dało. 

Na lotnisku spotkali się o 5:20. Odprawa poszła im dość szybko i weszli do samolotu. Ula nigdy nie lubiła latać samolotami i przed każdym lotem stresowała się.

- Pierwszy raz lecisz? - zapytał widząc jej bladą twarz.
- Nie. Po prostu nie lubię startu i lądowania. - uśmiechnęła się blado.
- Nie boj się. - szepnął jej na ucho, złożył delikatny pocałunek na jej karku i uścisnął jej dłoń.
Nic nie odpowiedziała, tylko wyglądała przez szybę. Przez ten miły gest Dobrzańskiego musiała przyznać, że poczuła się lepiej. Przez cały lot rozmawiali o negocjacjach i sprawach firmowych. Po wylądowaniu i odebraniu bagaży, pojechali do hotelu. Marek przy rezerwacji chciał zarezerwować jeden pokój dwuosobowy, ale powstrzymał się i wziął dwa pokoje jednoosobowe. Odświeżyli się i zeszli razem na szybkie śniadanie. Cały dzień mieli spotkania, a gdy już się skończyły, Marek postanowił pokazać Uli miasto nocą. 
- Byłaś już tutaj kiedyś?
- Nie.
- To świetnie się składa. Zapraszam Cię na spacer po Mediolanie, a potem na kolację.
Dobrzański zaprowadził ją w najpiękniejsze miejsca w mieście. Była nimi zachwycona.
- Tutaj jest naprawdę cudownie.
- Tak, to prawda. Mediolan jest niezwykły. Od dziecka lubiłem tu przyjeżdżać z rodzicami na wakacje.  Jutro przyjdziemy tutaj w dzień. Wtedy też jest ładnie. A teraz zapraszam Cię na kolacje.
Zaprosił ją do najlepszej restauracji w mieście. Siedzieli do późna i dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Rano, po śniadaniu poszli na spacer do parku, a przed południem mieli umówione spotkanie z prezesem jednej z włoskich firm, z którą chcieli zacząć współpracę.
- Ula, ja nie wiem jak ty to zrobiłaś, ale dziękuję. Dałaś im parę argumentów, powiedziałaś kilka komplementów o ich firmie, a oni już jedli Ci z ręki. - chwalił ją po  spotkaniu. Był naprawdę zadowolony z jej pracy. Dzięki niej podpisali umowę, która przyniesie wiele korzyści dla firmy.
- Przecież ja nic takiego nie zrobiłam, po prostu nasza umowa była dobrze sporządzona.
- Ale gdyby nie ty, na pewno by nam tak szybko nie poszło. Jutro mamy jeszcze tylko wieczorem bankiet, a w niedzielę rano samolot do Warszawy.
- Czyli prawie cała sobota wolna. - rozmarzyła się.
- I na pewno dobrze ją wykorzystamy. - objął ją w pasie.
- Co masz na myśli? 
- Przekonasz się jutro, a na teraz mam inny pomysł. W naszym hotelu jest duży basen. Może pójdziemy?
- Bardzo chętnie. 
Gdy zobaczył ją w skąpym stroju kąpielowym zaniemówił. Jej ciało było idealne i coraz bardziej jej pragnął. Sam nie wiedział jak wytrzymał te dwie godziny i nie dobrał się do niej.